piątek, 28 maja 2010

MÓJ Dzień Matki

Już dwa dni po tym wspaniałym dniu. Moje dziecko jak zwykle mnie zaskoczyło i do końca trzymało w niepewności - sprytna bestyjka. Udawał ze nic nie wie o zbliżającym się dniu. Przecież nauczycielka w szkole nie zapomina zrobić z dziećmi niespodzianki   na DZIEŃ MATKI. W całej tej  konspiracji uczestniczył również mój kochany mężuś. 
Dostał szczegółowe instrukcje gdzie owa niespodzianka jest ukryta. Jego zadaniem było, późnym wieczorem poprzedzającym ten wspaniały dzień, wyjąć z ukrycia  laurkę. Jest po prostu prześliczna, ręcznie robione kwiatki , oraz te serce  wraz z pięknym wierszykiem. 
MÓJ pierwszak pięknie to napisał, bardzo mu za to dziękuję
To litera M, to litera A.
Te dwie litery wyraz zawiera.
Słowa serdeczne, odgadniesz sama.
To jest na pewno słowo MAMA

A ja jak zwykle niecierpliwa, nie mogłam się doczekać kiedy zobaczę to cudeńko. Ach ten mężuś nie dał mi zobaczyć tego z wieczora, musiałam poczekać do rana.A synek wstał z rana wcześniej niż zwykle by mi osobiście przed wyjściem do pracy złożyć życzenia podarować całuski.
Kochaniutki maluch 


niedziela, 16 maja 2010

Orchidea w nowej osłonce

Już wspominałam że jakiś czas temu mężuś sprawił mi w prezencie urodzinowym piękną Orchidee Phalaenopsis. Taki skromniutki prezent, ale jakże mnie ucieszył. 
Jestem zakochana w tych kwiatach, mam ich tyle że w naszym 3 pokojowym mieszkanku nie ma gdzie ich już ustawiać. Ten szczególnie nie ucieszył bo tak się składa, że pozostałe są co dopiero po okresie spoczynku i wypuszczają pąku, lub też nieśmiało zakwitają. 
Ta jest inna z gracją rozkłada swoje ogromne kwitnące gałęzie.
Naprawdę pięknie się prezentuje obok retro zdjęcia mojego największego skarbu.



Zastosowałam tu dwu składnikowy preparat do spękań. Efekt wyszedł bardzo fajnie zważywszy że po raz pierwszy stosowałam tą metodę. Pęknięcia nie są we wszystkich miejscach równe co sprawia że osłona jest bardziej "autentyczna" w sensie starości.

czwartek, 6 maja 2010

Dwie szkatułki i zaległości

Nie mogę wysiedzieć bez nic nierobienia, ale pomimo wielkiego zapału zaczynam coś i nie mogę skończyć. Przychodzi mi do głowy nowy pomysł i zostawiam wszystko angażując się w nową rzecz. 
Ostatnio zainteresowała mnie technika makramy, teraz plotę coś bez końca, supełek za supełkiem. Jak coś konkretnego uplotę to pokażę.

I tak właśnie było z tymi szkatułkami. musiały "odleżeć" swoje w przechowalni by teraz ujrzeć światło dzienne. 
Na wykończenie czeka jeszcze osłonka do storczyka którego dostałam na imieniny od mężusia. Niby nic wielkiego, zostało tylko lakierowanie i byłoby po kłopocie a w dodatku cieszyła by oko przy tak pięknej roślince, ale jeszcze nie pora na nią - o tym potem

Dziś przedstawiam szkatułki

sobota, 1 maja 2010

Drożdżowe bułeczki z nadzieniem - przepis



SKŁADNIKI:
-550 g mąki pezsnnej
-15 g drożdży suchych lub 30g świeżych
-2-3 łyżki roztopionego masła
- 1 jajko, + 2 żółtka
-1 szkl. letniego mleka
- 3 łyżki cukru
- pół łyżeczki soli


Zrobić rozczyn z części mąki , rozkruszonych drożdży, cukru i części podgrzanego nie gorącego mleka.
po 15 min. kiedy rozczyn ruszy dodać pozostałe składniki, wyrobić ciasto.
Pozostawić do wyrośnięcia w ciepłym miejscu na ok 1-1,5 godz.
Gdy podwoi objętość jeszcze raz krótko wyrobić, podzielić na równe części ( ok 60g na każdą bułeczkę) i formować bułeczki nadziewając je.Na blachę rozłożyć papier do pieczenia. Bułeczki poukładać na blaszce i odstawić na pół godziny do ponownego wyrośnięcia.
Przed pieczeniem posmarować je jajkiem roztrzepanym z mlekiem i posypać kruszonką.
Piec 20-30 min w temp. 180 st.C

KRUSZONKA:
120g mąki pszennej
4 czubate łyżki cukru
60g. masła ( miękkiego lub roztopionego)

Sobotnie wypieki

Stało się tradycją, że w sobotę wraz z moim synkiem coś pieczemy. Tak było i dziś. 

Wstaliśmy bardzo wcześnie rano.To chyba wewnętrzny zegar  karze nam wstawać o tak wczesnej porze po cało tygodniowych porannych pobudkach. Dzień zapowiada się pięknie, i mam na dzieję, że tak zostanie pomimo niepokojącej prognozy. A że mamy dłuuuugi weekend, to trzeba z niego korzystać, więc wybieramy się do rodzinki do pięknego miasteczka Lubniewice. Nie jest w moim zwyczaju odwiedzać gości z "gołą ręką" wiec z samego rana zabraliśmy się do pieczenia drożdżowych bułeczek nadziewanych frużeliną wiśniową własnej produkcji.
Synek dzielnie mi pomaga, a przy tym wygląda niczym piekarz