poniedziałek, 27 września 2010

Całkiem miły dzień

Niestety już po urlopie, wszystko co dobre szybko się kończy.
Wróciłam do pracy pełna obaw co zastanę, ale nie było tak źle prawie żadnych zaległości, tylko bieżące sprawy. Osoba, która mnie zastępowała nawet nieźle się spisała.
Dzień w pracy minął mi błyskawicznie, i wracałam do domu w świetnym humorze.
Nawet pogoda nie jest wstanie mi go zepsuć, i mam nadzieję że tak już pozostanie do późnego wieczora.... gdy mężuś wróci z pracy, a ja mu podam gorący obiad ( choć późnym wieczorkiem będzie to raczej kolacja) usiądziemy przy lampce wina i porozmawiamy o minionym dniu.
Dziecko dopilnowane z lekcjami, i po kolacji zajmuje się swoimi sprawami.... a ja.... mogę poszperać w necie i uzupełnić wpisy na blogu :)


Choć dziś pogoda nie była zbyt idealna do robienia fotek ja podjęłam to wyzwanie i obcykałam moje ostatnie dzieła czyli takie tam ŚWIECZNIKI
Niestety jakość zdjęć nie najlepsza ale co tam wklejam




wtorek, 21 września 2010

Jesienne Róże, zamek i potrawka z grzybów

Weekend minął mi niepostrzeżenie, choć dalej cieszę się "wolnością" pod tytułem urlop. Wreszcie odpocznę po intensywnym początki września, i nadrobię zaległości w decu ( ma kilka nie skończonych prac czekających na ostateczne wyszlifowanie).
Po sobotnich sprawunkach wybrałam się z synkiem na spacer do parku. Liście powoli zaczynają opadać, choć nie nabrały jeszcze czerwono żółtych barw. Trzeba będzie jeszcze poczekać na "kąpiele" czyli popularne tarzanie się w liściach, które jest naszą ulubioną zabawą jesienią.

Udało mi się nazbierać zielono-brązowych liści klonu, całkiem pokaźny bukiecik... z którego uwiłam sporą ilość jesiennych klonowych róż.


Wieczory teraz zapadają coraz szybciej, trzeba radzić sobie z nudą i zająć czymś dzieciaki. Mój twórczy synek zawsze znajdzie coś by mnie odciągnąć od moich robótek by wspólnie coś "zmajstrować". Kupiliśmy niedawno po raz pierwszy fajny magazyn dla dzieci i ich rodziców do wspólnej kreatywnej zabawy.
Bardzo fajna sprawa, umożliwiająca rozwój manualny dzieciom.
Przy mojej niewielkiej pomocy, w znacznej mierze adoracji niż pomocy mój 8 latek wykonał własnoręcznie zamek. po raz pierwszy używał nożyka do wycinania, więc otwory nie są może zbyt precyzyjne, ale jaka satysfakcja z ukończonego dzieła....... bezcenne!


W dalszym ciągu u mnie grzybowo. Mąż mój znosi niezliczone ich ilości.Teraz również pasteryzuję słoiki z potrawką grzybową. Świetnie smakuje na zimno jak i na gorąco po podgrzaniu. Może nie wygląda zbyt apetycznie ale smak w zupełności to rekompensuje.
A to przepis na pyszną potrawkę z grzybów:

1,5 kg grzybów
0,5 szkl. octu
0,5 szkl wody
4 cebule
3 łyżki stołowe cukru
ziele angielskie, listek laurowy, pieprz
1 koncentrat pomidorowy
Grzyby pokroić w paski i odgotować, cebule pokroić w grubą kostkę i zeszklić na oleju.
Pozostałe składniki połączyć z grzybami, wymieszać i przełożyć do słoików.
Pasteryzować 1 godzinę.

SMACZNEGO

poniedziałek, 13 września 2010

Skarby jesieni

Jesień to przepiękna pora roku mieni się złotymi czerwonymi barwami.Ta prawdziwa nasza polska złota jeszcze nie zagościła u nas ale już możemy cieszyć się jej darami. Wybraliśmy się w sobotę i niedzielę na spacer do lasu pt. "Grzybobranie".
Owszem grzybów na potęgę ale ale grzybiarzy również niezliczona ilość. Nie sprawia mi zbytniej przyjemności zbieranie grzybów w tak licznym gronie.
Las przepiękny i obfitował w podgrzybki ale po namowach pojechaliśmy w bardziej opustoszałe miejsce i to był strzał w 10.
Trafiliśmy w miejsce nad jeziorem gdzie w ciągu kilkunastu minut zebraliśmy ok 40 prawdziwków. Ten wspaniały las obfitował tylko w te wspaniałe grzyby ponieważ ni znaleźliśmy innych gatunków.
 Udało mi się uwiecznić te wspaniałe okazy.
Teraz nawleczone na nitki suszą się nad gazem wydzielając piękną borowikową woń


Pogoda na grzybobranie była wręcz wymarzona, ale już wiem, i mimo wcześniejszych doświadczeń, zdradliwa dla moje go gardła i nosa. Nie po raz pierwszy już się to zdarza, po takim wypadzie dopada mnie jakieś choróbsko i muszę się zmaga cz cieknącym nosem, łzami w oczach, o okropną chrypką - jak po 3 dniowej balandze:). ale mimo wszystko weekend zaliczam do udanych, na łonie natury i polecam takie wypady po za miasto...

****************

A teraz z innej beczki..
witam serdecznie kasiuleczkę i Agnieszkę - dwie pierwsze obserwatorki moich "wypocin" jest mi niezmiernie miło gościć Was u siebie, tym bardziej iż teraz wiem że nie pisze tego tylko dla siebie

sobota, 4 września 2010

Na specjalne życzenie

W ubiegłym tygodniu między pracą, codziennymi zajęciami w domu i bieganiem na treningi z pociechą dla relaksu siadałam przy maszynie i szyłam, szyłam i szyłam....

Synek mój jeszcze przed obozem czyli na początku sierpnia złożył zamówienie na nową podusię do snu. Jakoś nie mogłam znaleźć odpowiedniego materiału na tą przytulankę, a stara ledwo już utrzymywała się w całości , aż w końcu przetarła się tu i ówdzie... Czym prędzej pobiegłam do sklepu z tkaninami, niestety w moim mieście w tych sklepach jest totalna bieda, nigdy nie ma tego czego się potrzebuje. W końcu coś wyszperałam, może nie jest to wzór dla 8 latka ale do spania jak najbardziej sie nada. Podusia miała być "prawie" taka sama jak ta wysłużona  ( najlepiej z miśkami) -którą dostał od babci. Miśki są , wielkość podobna, dziecko zadowolone, a wiec chyba sprostałam temu zamówieniu.... :)


Oprócz podusi uszyłam i ozdobiłam całą masę pachnących  woreczków na lawendę z motywami, swojskimi- lawendowymi, aż  po romantyczne -różane